Rowerowe Wakacje 2.0

Wakacje czas start! W tym roku po raz drugi spędzaliśmy je w konfiguracji: „razem, ale osobno”. Szymon został w Międzybrodziu Żywieckim, by uczestniczyć w obozie Dirt It More i jeździć po wielu bike parkach, pod czujnym okiem świetnych instruktorów. My zaś wyruszyliśmy dalej, bo w Pieniny Spiskie, a dokładniej do miejscowości Łapsze Niżne. Willa „Uroki Spisza” była doskonałą bazą wypadową w kierunku Pienin Właściwych i Tatr. Długa podróż dała nam się we znaki, ale znaleźliśmy siłę na wieczorny spacer po zaporze wodnej w pobliskiej Niedzicy.

Poniedziałek powitał nas ulewnym deszczem, więc wycieczka rowerowa niestety odpadała. Wybraliśmy się więc do Chabówki, gdzie znajduje się Skansen Taboru Kolejowego. Został on otwarty w 1993 roku na terenie dawnej parowozowni, wybudowanej w czasie II wojny światowej. Gromadzenie eksponatów rozpoczęto już w połowie lat 80. Na kilku torach urządzono ekspozycję składającą się wycofanych z ruchu parowozów, lokomotyw elektrycznych i spalinowych oraz pługów, żurawi itp, które poddano rewitalizacji.
Maks był w swoim żywiole! Wszędzie, gdzie dało się wejść – wchodził, eksplorował i zachwycał się. Fajnie było obserwować tę dziecięcą radość i pasję. Oby mu nie przeszła i przerodziła się w coś większego!
Gdy pogoda zrobiła się łaskawsza, zdecydowaliśmy się na przejażdżkę rowerową po położonej niedaleko Chabówki, Rabce-Zdroju.

Wyczekiwana traso Velo Czorsztyn nadchodzimy! Takie mieliśmy plany, ale pogoda w górach robi swoje, więc byliśmy zmuszeni przeczekać zły deszczowy front na Zamku Dunajec i ruszyć w trasę z lekkim poślizgiem. Jednak lepiej późno niż wcale, a zwiedzanie zamku okazało się interesującą przygodą. Średniowieczna warownia stojąca nad brzegiem Jeziora Czorsztyńskiego w Niedzicy to jeden z symboli Pienin. Zwiedziliśmy zamek (salę myśliwską, izbę żupną, izbę straży oraz więzienie z izbą tortur) wraz z tarasami widokowymi. Następnie przeszliśmy do wozowni, gdzie znajduje się ekspozycja zabytkowych pojazdów konnych pochodzących z lat 1900-1939, a następnie do spichlerza – drewnianego obiektu, gdzie mieści się stała wystawa – Sztuki Ludowej Spisza.
Gdy pogoda zrobiła się łaskawsza, wyruszyliśmy w trasę Velo Czorsztyn. Rozpoczęliśmy od rejsu statkiem na drugą stronę jeziora i ruszyliśmy spod ruin zamku w Czorsztynie. Jezioro Czorsztyńskie, pływające statki i gondole, monumentalny Zamek w Niedzicy, ruiny Zamku w Czorsztynie, pobliskie góry oraz zapora wodna tworzą wspólnie niesamowity klimat. Trasa jest raczej płaska, choć nie brakuje stromych podjazdów i zjazdów, wraz z podjazdem w Falsztynie. Udało nam się również dotrzeć do kościoła w Dębnie, który został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wycieczka rowerowa należała do udanych, a pochmurna aura sprawiła, że mimo pełni sezonu, szlak rowerowy był praktycznie pusty. Wystarczyło nam jeszcze czasu, żeby podjechać do miejscowości Sromowce Niżne. Wybraliśmy się na spacer brzegiem Dunajca i przeszliśmy przez most łączący Polskę ze Słowacją.

Kolejnym punktem z listy „do zrobienia” była wyprawa do Doliny Chochołowskiej. Trasa rowerowa biegnie z Siwej Polany do schroniska na Polanie Chochołowskiej i prowadzi jedną z najbardziej malowniczych dolin tatrzańskich. Drogą asfaltową, a następnie podłożem kamienisto-piaszczystym dotarliśmy do Schroniska PTTK na Polanie Chochołowskiej. Udaliśmy się stąd do drewnianej kaplicy św. Jana Chrzciciela, znajdującej się pod lasem, na górnym skraju Polany Chochołowskiej. Gdy nacieszyliśmy oczy widokami pięknych Tatr, zjechaliśmy do Zakopanego. Obowiązkowo przejechaliśmy przez Krupówki, a przy skoczni narciarskiej Wielka Krokiew wjechaliśmy na popularną Drogę pod Reglami. Końcówka dnia należała do bardzo udanych, ponieważ trafiliśmy tam na piękny widok – wypas owiec na hali. Niesamowite przeżycie!

Wakacje bez przygód, zwłaszcza z dzieckiem, to nie wakacje. Maks się przeziębił… Jednak był na tyle dzielny i silny, że pomimo złego samopoczucia, zdecydował się na spływ Dunajcem. A spływ jest takim rodzajem atrakcji, który trzeba w życiu chociaż raz przeżyć, więc się udało! Relaks na łodzi flisackiej trwał ponad dwie godziny, z czego połowę Maks niestety przespał, ale i tak było niesamowicie! Gdy dopłynęliśmy do Szczawnicy wybraliśmy się na obiad i spacer, a także zaczerpnęliśmy sił z wody uzdrowiskowej. W drodze powrotnej weszliśmy na punkt widokowy Gradenus, skąd było widać przepiękną panoramę Tatr.

Przed wyjazdem planowaliśmy wiele rzeczy, ale najważniejszą z nich było przejechanie rowerem do schroniska Murowaniec (1505 m n.p.m) na Hali Gąsienicowej. Ciekawostką jest, że to schronisko jest najwyższym punktem na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego, do którego można dotrzeć na rowerze. Kamieniste podłoże i spore przewyższenia dały się we znaki (mimo krótkiego odcinka i jazdy elektrykami), ale jak to górach bywa – wszystko rekompensują widoki. Dodam, że pierwszy raz byłam w Tatrach i choć nie wędrowałam po nich, a jedynie musnęłam kilka widoczków, to uczucie wielkości gór i maleńkości człowieka, wprawiło mnie w zachwyt i wzruszenie. I najważniejsze – wrócę tu na pewno!
Dzień był jeszcze młody, więc wybraliśmy się na spacer do Zakopanego. Były Krupówki, stacja PKP (wiadomo!) oraz monumentalny Giewont.

W siódmy dzień naszej przygody wakacyjnej wypadały 6. urodziny Maksa. Była to także podróż do Międzybrodzia Żywieckiego, aby przechwycić Szymona po zakończonym obozie rowerowym Dirt It More. Aby należycie uświetnić Maksowi ten dzień wybraliśmy się koleją linowo-terenową na Górę Żar, gdzie odbywał się akurat festiwal latawców. Po urodzinowych gofrach na szczycie pojechaliśmy po Szymona. Całe szczęście był w jednym kawałku, bez złamań i większych obrażeń, aczkolwiek rana na jego nodze doprowadziła mnie do mdłości. Sześć dni intensywnego i pełnego atrakcji obozu dobiegło końca i w komplecie wróciliśmy do Łapsz Niżnych, by tam spędzić razem ostatnie wakacyjne chwile.

Ostatni dzień naszych wakacji spędziliśmy razem z Szymonem na części trasy Velo Dunajec. Wystartowaliśmy z Krościenka nad Dunajcem i malowniczą ścieżką szutrową prowadząca brzegiem rzeki dojechaliśmy do Sromowców Niżnych, mijając Szczawnicę i słowacki Czerwony Klasztor. Krótki, ale bardzo urokliwy odcinek trasy liczącej w całości 237 kilometrów pokonaliśmy dość szybko i mieliśmy jeszcze sporo czasu na delektowanie się widokami Trzech Koron nad brzegiem Dunajca. Dzień, a zarazem całe rowerowe wakacje, zakończyliśmy w porcie w Niedzicy i na zaporze wodnej na Zbiorniku Czorsztyńskim. To były udane wakacje, pełne wrażeń i cudownych widoków!