W Stegnie na plaży…

Stegna jest miejscowością położoną na Żuławach Wiślanych, nad Zatoką Gdańską, w rejonie Mierzei Wiślanej. Otoczona wodami Wisły, Szkarpawy i Morza Bałtyckiego jest jakoby wyspą. Panuje tu wyjątkowy mikroklimat, na który składają się: piaszczyste plaże, powietrze bogate w jod i pasmo wydm porośniętych borami sosnowymi. Jej atrakcyjne położenie sprawia, że jest doskonałą bazą wypadową do Trójmiasta czy Malborka. I właśnie to przekonało mnie do wybrania Stegny jako miejsca na tegoroczne wakacje nad Bałtykiem.
Co do samego pobytu, to w samej Stegnie nie uświadczyliśmy zbyt wielu atrakcji, za to ogrom ludzi nas pokonał. Miejscowość nie jest duża, ale pasmo lasu, które oddziela ją od Bałtyku, kryje w sobie ośrodki wypoczynkowe, mieszczące ogrom wczasowiczów. To była pułapka 😀
Na plaży parawaning na całego, meleksy oblegane, a deptak Radiowej Jedynki i pobliskie sklepiki i restauracje oblężone. Gdyby nie to, że chciałam pokazać dzieciom Gdańsk, to na pewno bym się tu nie wybrała 😀
Sam pobyt w Stegnie nie był zły. Pogoda dopisała, a morze było wyjątkowo ciepłe i czyste. Warto także zatrzymać się przy wyjątkowym miejscu w Stegnie, a mianowicie przy kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Świątynia została wybudowana w latach 1681-1683 w typowym dla Pomorza budownictwie ryglowym, zwanym też szachulcowym. W środku znajduje się największy w Polsce obraz, który podczepiony jest do sufitu kościoła. Cienkie płótno o rozmiarach 35x18m, zawiera malowidła Reinholda Schneidera, datowane na 1688r.
Ciekawostką jest także model fregaty, ufundowany pod koniec XIX w. przez uratowanych z tonącego statku marynarzy. Co roku odbywa się w tym kościele Międzynarodowy Festiwal Organowy organizowany przez Filharmonię Bałtycką im. Fryderyka Chopina w Gdańsku.

W Stegnie znajduje się również stacja wąskotorowej Żuławskiej Kolei Dojazdowej, która jest inicjatywą Pomorskiego Towarzystwa Miłośników Kolei Żelaznych (PTMKŻ) i stanowi główną atrakcję turystyczną regionu Żuław i Mierzei Wiślanej.
Tabor Żuławskiej Kolei Dojazdowej to wagon motorowy MBxd2-212 z 1986 roku, lokomotywy spalinowe serii Lxd2 z lat 70-tych, wagony pasażerskie otwarte – tzw. „letniaki” oraz wagony pasażerskie kryte typu Bxhpi.
Dzisiaj czynne są ponad stuletnie linie kolejowe Prawy Brzeg Wisły – Jantar – Stegna – Sztutowo i Stegna – Nowy Dwór Gdański oraz fragment linii łączącej Nowy Dwór Gdański z podmiejskim cmentarzem. Liczą one łącznie około 36 km toru.
Wybraliśmy się na wycieczkę ze stacji Stegna PKS do stacji Prawy Brzeg Wisły z samego rana, więc podróżnych było niewielu. Byliśmy sami w wagonie, kiedy nadszedł konduktor i zaprosił Maksa do kabiny maszynisty, zakładając mu przy tym konduktorską czapkę na głowę. Maks był bardzo podekscytowany i całą drogę siedział spokojnie i poważnie, podziwiając zmieniający się krajobraz z perspektywy prowadzącego pociąg maszynisty. Kolejne marzenie kolejarskie zostało spełnione! Gdy dotarliśmy na Prawy Brzeg Wisły, Maks został poproszony przez konduktora o pomoc w przestawieniu zwrotnicy, by wagon motorowy mógł zawrócić.
To była radość!
Celem naszej wycieczki był Rezerwat Przyrody Mewia Łacha, więc musieliśmy się przeprawić promem na Lewy Brzeg Wisły. Wiało niemiłosiernie, ale sama przeprawa nie trwała długo. Przyszła kolej na dość długi spacer brzegiem Wisły, aby dotrzeć do rezerwatu. Było ciepło, przyjemnie i pięknie, a widok wpadającej Wisły do Bałtyku nie do zapomnienia. Spacer przez piaszczyste tereny trochę nas zmęczył, ale na terenie rezerwatu znajduje się platforma widokowa, z której można podziwiać ptactwo oraz foki, więc mieliśmy chwilę wytchnienia. Nie wzięliśmy ze sobą lornetki, więc nie udało się zobaczyć wylegujących się fok, ale sam widok rezerwatu zrobił na nas miłe wrażenie. Ścieżkami wśród krzewów dotarliśmy do wejścia nr 1 na plażę w Gdańsku. Brak ludzi, szum Bałtyku i piękne widoki zrekompensowały wietrzną pogodę. Zmęczeni, ale zadowoleni wróciliśmy Żuławską Koleją Dojazdową do Stegny.

Poniedziałek upłynął nam pod znakiem wycieczki do Gdańska. Nareszcie mogłam pokazać dzieciom to piękne miasto, a w zasadzie tylko najważniejsze atrakcje. Wyruszyliśmy przez Bramę Wyżynną oraz Bramę Złotą na ulicę Długą, po drodze minęliśmy Dom Uphagena, piękne kamienice, Ratusz Miejski i dotarliśmy do jednego z symboli Gdańska, czyli Fontanny Neptuna, która symbolizuje związek miasta z morzem. Było dość wcześnie, więc udało nam się zrobić zdjęcia, bez turystów wciskających się w kadr. Kolejnym punktem naszego spaceru była Przystań Jachtowa „Marina Gdańsk” nad rzeką Motławą, do której doszliśmy przez Zieloną Bramę, Most Zielony i Wyspę Spichrzów. Po zachwytach nad jachtami i żaglówkami, przeszliśmy Mostem Kamieniarskim, aby z zewnątrz zobaczyć słynny statek muzeum, czyli „Sołdka”. Zamiast wchodzić do środka, wybrałam się z chłopakami na przejażdżkę AmberSky, czyli na ogromny diabelski młyn z widokiem na stare miasto oraz stocznię gdańską. Byliśmy także świadkami podnoszenia się oraz opuszczania kładki na Ołowiankę. Najważniejszą atrakcją, którą chciałam pokazać dzieciom (zwłaszcza Szymonowi) był Żuraw z wiedźmińskiego Novigradu. Byliśmy bardzo zadowoleni, że mogliśmy go zwiedzić w środku, by poznać historię handlu, mechanizmy działania żurawia, a także życie portowe i kupieckie, które toczyło się w tamtych czasach. Zbudowany w XIV wieku, był integralną częścią hanzeatyckiego portu, który był jednym z najważniejszych w Europie Środkowej. Żuraw był wykorzystywany do załadunku i rozładunku towarów, a jego mechanizm był napędzany ludzką siłą oraz kołami wodnymi.
Po ogromnej dawce historii przespacerowaliśmy się gdańskimi uliczkami, wypełnionymi kramikami Jarmarku Dominikańskiego, aż dotarliśmy do Bazyliki Mariackiej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Jest ona największym ceglanym kościół na świecie, a także świątynią nierozerwalnie związaną z historią miasta. Do wnętrza świątyni prowadzi siedem bram, każda z innej uliczki. Zdobi ją tyle samo wież iglicznych. Wieża dzwonna licząca sobie 82 m wysokości, zakończona jest dwoma dachami, między którymi znajduje się pomost widokowy. Wspięliśmy się po 408 schodach i z tej perspektywy obejrzeliśmy historyczne centrum Gdańska.
Wnętrze bazyliki kryje liczne skarby. Jednym z najcenniejszych jest wysoki na 14 metrów zegar astronomiczny Hansa Duringera, pokazujący m.in. rok, godzinę i minuty, znaki zodiaku, kalendarz świąt kościelnych i fazy księżyca. Znajduje się tu również chrzcielnica z fragmentami baptysterium z XVI w., pieta z XV w., posadzka składająca się z płyt nagrobnych, gotyckie polichromie na ścianach, ambona pochodząca z kościoła św. Jana, trzyskrzydłowy ołtarz główny wykonany w latach 1510-1517 przez Michała z Augsburga.
Wracając do samochodu ulicą Mariacką i Długą, zdecydowaliśmy, że pojedziemy jeszcze na Westerplatte – miejsce historyczne, który każdy powinien odwiedzić. Należy młodszym pokoleniom przekazywać historię, by nie poszła w niepamięć. Nigdy więcej wojny!

Gdziekolwiek nie jesteśmy, zawsze staramy się oprócz zwiedzania i podziwiania miejsc, wynieść porcję wiedzy historycznej. Nie inaczej było tym razem. Odwiedziliśmy Muzeum Stutthof w Sztutowie, które powstało w miejscu istniejącego tu w latach 1939-1945 niemieckiego obozu koncentracyjnego i zagłady. Powstało w 1962 r. dzięki wieloletnim staraniom byłych więźniów, ludzi nauki, mediów i kultury. Wśród najważniejszych jego zabytków jest częściowo zachowany stary obóz, komora gazowa, komendantura wraz z garażami. Stutthof był miejscem osadzenia około 110 000 osób: mężczyzn, kobiet i dzieci, obywateli 28 państw. Liczbę ofiar obozu koncentracyjnego szacuje się na około 63-65 tys.
Teren jest rozległy, a informacji w formie zdjęć i opisów jest mnóstwo. I choć nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak Auschwitz, to czuć tu ogrom cierpienia, nieludzkich zachowań i potępienia względem drugiego człowieka. Osobliwy zapach w barakach, umywalnie, ubrania, przedmioty, krematorium to wszystko skłania do refleksji, by nigdy więcej historia się nie powtórzyła, by nigdy więcej nie dopuścić do obojętności wobec ludzkiej krzywdy.

Odwiedziliśmy także pierwszą latarnię morską na wschodniej części wybrzeża bałtyckiego, czyli latarnię w Krynicy Morskiej. Należy pokonać strome schody, by dojść na samą górę, ale stamtąd roztacza się wspaniały widok na Zatokę Gdańską, Zalew Wiślany i Mierzeję Wiślaną. Plusem jest to, że na górze nie wieje, bo zwiedzamy latarnię w środku, a nie z tarasu widokowego. Zbudowana została w 1895 roku, ale w 1945 roku wysadzili ją wycofujący się Niemcy. Odbudowana kilkanaście metrów dalej w 1951 roku.

Pożegnaliśmy się ze Stegną i wyruszyliśmy do domu, mając w planach w drodze powrotnej wycieczkę do Malborka.