Lipiec się kończy, połowa wakacji za nami, a pola mienią się żółtymi refleksami. Dostojne głowy słoneczników proszą się o odrobinę atencji i zachwytu, więc po raz kolejny porwałam Maksa na sesję pośród nich. Tym razem w towarzystwie starszego braciszka, bo w zeszłym roku go zabrakło. Zdjęcia zrobiłam szybko, ponieważ lipcowy wieczór okazał się bardzo zimny i humorzasty pod względem światła. Braterską miłość, przyjaźń i współpracę uwieczniłam przy użyciu radioaktywnego Takumara, który maluje kadry jak artysta.
Chłopcy jesteście wspaniali!